Otyłość to choroba i zdecydowanie jest to fakt, a nie – jak wiele osób myśli – wynik kampanii marketingowej wokół chirurgii bariatrycznej czy farmakoterapii. Jej przyczyn może być mnóstwo. Jeszcze więcej jest konsekwencji, co potwierdza, że podobnie jak każdą inną chorobę, należy ją odpowiednio diagnozować oraz leczyć. Praktycznie wszystkie te powody, jak i następstwa uderzają nie tylko w zdrowie fizyczne, ale i psychiczne, które – mam wrażenie – jest w Polsce na coraz gorszym poziomie. Brakuje też specjalistów wspierających pacjentów w kryzysie – i to zarówno w przypadku dorosłych, jak i u dzieci oraz nastolatków. Więcej w temacie otyłości jako choroby ciała i głowy przeczytasz TUTAJ.
Janina Bąk vel Janina Daily powiedziała w swoim rewelacyjnym wystąpieniu na TEDx, cytuję:
„Co 40 sekund ktoś na świecie popełnia na świecie samobójstwo, a co 3 sekundy ktoś podejmuje taką próbę.”
„Porozmawiajmy o kraju, w którym więcej osób ginie w wyniku samobójstw niż w wypadkach samochodowych.”
Czy zatem zdrowie psychiczne można tak po prostu odłożyć sobie na bok, nie reagować na nie, a wręcz w nie uderzać, raniącymi słowami, które zamiast wspierać, dobijają? Oczywiście nie, ale jak się okazuje, dzieje się tak bardzo często, również i ze strony… personelu medycznego.
Negatywna motywacja w domu i w gabinecie
W ubiegły weekend (1-2.12.2023) odbył się Kongres Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości (PTLO). W jednym z wykładów, poruszono temat stygmatyzacji osób chorujących na otyłość. Podczas wystąpienia, profesor dr hab. n. med. Lucyna Ostrowska omówiła wyniki ankiety społecznej, w której respondentów pytano m.in. o ich doświadczenia w tym obszarze. Mocno podkreśliła również fakt, że „negatywna motywacja” do zmiany nie jest żadną motywacją, nie jest skuteczna. Bo motywacja ma wspierać, a nie dobijać.
Przykład na dziecku. Chcąc, aby posprzątało pokój, lepiej powiedzieć, że gdy posprząta, łatwiej będzie mu odnaleźć ulubioną zabawkę. Groźba, że nie będzie mogło wieczorem obejrzeć bajki, może zadziałać demotywująco, wzbudzać w dziecku bunt. Podobnie z dorosłym. Nieustanne mówienie choremu na otyłość, że będzie mieć problemy z założeniem rodziny, wyższe ryzyko zawału serca czy większe trudności w poruszaniu się, mogą nie być odpowiednio budujące do zmian. Pacjent z chorobą otyłosciową zazwyczaj bardzo dobrze zna konsekwencje swojej choroby, a permanentne straszenie go, często nie robi już żadnego wrażenia – w sumie to na większości z nas, w różnych aspektach życia codziennego.
Lepiej wskazać korzyści – że będzie się bardziej wyspanym (bo zniknie bezdech), pełnym energii do zabawy z dziećmi, mniej będą dokuczać dolegliwości bólowe np. kolan, serce będzie silniejsze, oddech głębszy, a całe ciało zdrowsze, że łatwiej będzie przetańczyć całą noc na przyjęciu i wybrać w sklepie to co się podoba. Rzeczy poważne i mniej poważne, ale równie istotne! Motywacja pozytywna, wspierająca, a nie spychająca na jeszcze większe dno w głowie.
W ramach wspomnianej ankiety, zebrano 1012 odpowiedzi (z czego 311 pochodziła od osób z chorobą otyłościową; BMI powyżej 30). Wśród wielu zadanych pytań, szczególnie dwa poruszają najmocniej.
Pierwsze – „W jakich sytuacjach, miejscach lub relacjach spotkałeś/aś się z oceniającymi / obraźliwymi słowami względem osób z otyłością?” i drugie – „Istnieje niestety wiele bezpośrednio obraźliwych słów, kierowanych. do osób z otyłością. Które z nich uważasz za najczęstsze? Wymień je”.
badanie zostało zrealizowane w dniach 23.05-29.05.2023 roku przez SW RESEARCH Agencję Badań Rynku i Opinii.
Pomijając już kwestię social mediów, w których w zasadzie większość z nas spotkała/spotyka się z hejtem, nie tylko z powodu swojego wyglądu itd., przerażające jest to, że wśród miejsc, w których respondenci doświadczyli stygmatyzacji choroby otyłościowej, znajdują się gabinety lekarskie, jak również domy rodzinne! Miejsca w których pacjenci chorujący na otyłość powinni otrzymać wsparcie, a nie kolejny hejt.
Jak mówić, a jak nie mówić – Wasze historie
Na swoim Facebooku/Instagramie poprosiłam Obserwujących o podzielenie się historiami. Praktycznie wszystkie czytałam z zaciśniętymi zębami.
Historie czasami wręcz nieprawdopodobne… Ból zadawany ze strony najbliższych, ale i także ze strony tych, którzy w sposób profesjonalny powinni w chorobie dopomóc.
Osoby, które czytając wybrane fragmenty pośrednio lub bezpośrednio rozpoznają w nich siebie – mocno ściskam, jest mi bardzo przykro, że coś takiego miało miejsce w Waszym życiu.
Tych natomiast, którzy choroby otyłościowej nigdy nie doświadczyli, ale chcieliby mówić w sposób wspierający, unikając raniących stereotypów, odsyłam do publikacji Kampanii „Porozmawiajmy szczerze o otyłości” pt. „Jak wspierająco mówić o chorobie otyłościowej?”. Patronat nad jej treścią objęła Fundacja na rzecz Leczenia Otyłości.
Nie mów gruby/a. Nie wyśmiewaj. Na wiele rzeczy w naszym życiu mamy wpływ, ale czy ZAWSZE, NA WSZYSTKIE i z tą samą MOCĄ?
Wybrane z Waszych wiadomości…
W mojej przychodni lekarz dosłownie mi powiedział, że mam cytuję „założyć gumkę na uszy i mniej żreć” to było przykre.
SOR, zwichnięte kolano, do wieczora o dwóch kromkach na śniadanie. Koleżanka przywiozła kanapkę. Lekarz przechodząc obok ironicznie się zaśmiał, że widocznie mnie już tak nie boli, skoro jem…
Byliśmy na oddziale endokrynologii dziecięcej w celu diagnostyki otyłości córki. (…). Od samego wejścia komentarze doktora były dziwne, mało smaczne do okropnych. Lekarz nie znał nas, historii choroby. (…) komentarze, że ile tłuszczu, nic nie widać, a czy córka w ogóle się rusza (w tym momencie córka jeździła konno – bardzo to lubiła), wyśmiał córkę, że to nie ona ćwiczy tylko koń… itd. itd… wszystko w formie śmieszkowania i pogardy. W konsekwencji przestała jeździć konno, strasznie boi się lekarzy.
Już będąc dorosła trafiłam do endokrynologa-ginekologa celem zbadania tarczycy i dobrania leczenia. Na dzień dobry usłyszałam: „dlaczego jest pani taka gruba? Przecież pani jest na pewno bezpłodna i nie będzie miała dzieci”.
Podczas wizyty u młodej pani kardiolog. „Uprawia pani jakiś sport?”. Odpowiedziałam, że chciałabym, ale psychika siedzi i wiem, że powinnam, ale nie mam na to siły. W odpowiedzi usłyszałam „No jakby pani się ruszyła z kanapy, to by i nie było depresji, i za dużego tyłka.”Zasugerowała, że pewnie byłoby łatwiej, gdyby moją aktywnością fizyczną było coś więcej niż – cytuję – „podnoszenie ręki z jedzeniem do gęby” (…).
Mój chłopak, po naszym wspólnym zbliżeniu (dla mnie pierwszym), po kilku dniach nagle przestał się odzywać. Mieliśmy iść razem na studniówkę, a tymczasem tydzień przed wysłał do mnie kolegę, który tak oto przedstawił jego stanowisko: „Chyba nie wyobrażasz sobie, że ON pójdzie na studniówkę z „takim czymś”? od TAMTEGO dnia ciągle się myje i szoruje, i nie może przeżyć jak mógł dotykać „takie coś”. Brzydzi się Tobą, bo jesteś brzydka i gruba. Z takim ciałem nigdy nie znajdziesz faceta i już nigdy nikt Cię nie dotknie…”
Dom rodzinny, mój tata „komplemenciarz” i jego teksty do mnie: córkę to jedynie mogę na wagę sprzedać, tylko wtedy zarobię jakąś kasę / weź się za siebie! jak ty wyglądasz, byś się wstydziła! nie dbasz o siebie, tylko śpisz i żresz! Zamiast wydawać niepotrzebne pieniądze na jakichś szarlatanów (czyli psychologów) rusz dupę i idź pobiegać, wyjdź do ludzi!!!! Wstyd mi! Zobacz, jak wygląda Twoja koleżanka, to dopiero jest fajna kobieta! (w okresie, gdy miałam najcięższą depresję / do mojego narzeczonego: „dziwię się jak możesz dotykać takie „coś”; na Twoim miejscu bym się brzydził / gdy zaczęłam chudnąć po operacji (o której do dziś nie wie, ale spadek wagi zauważa): „nooo jeszcze 10 kg i zaczniesz wyglądać jak człowiek”.
Jedna odpowiedź